Zaprosiliśmy gości na godzinę 15. Młody chodzi spać między 19 a 20 więc miał czas nacieszyć się ich obecnością. Razem z nami było 16 osób. W sobotę rano był jeszcze u nas znajomy naprawić rurę w łazience - która i tak nadal ciekła... Tata spędził prawie cały poranek w kuchni i wyczarował dla nas pyszne dania. Była zupa z pieczonych buraków, faszerowana papryka, banany na ciepło z ajerkoniakiem i dwie sałatki. Same pyszności. Tylko solenizant nie miał czasu na jedzenie... Biegał od babci do cioci, do kolejnej cioci, do dziadka, do wujka, do kuchni i do pokoju i do drugiej babci. Na szczęście miał kto za nim biegać ;)
Największą furorę zrobił tort! Cudowny, wspaniały. Wykonany przez ciocię Anię. Nasz rodzinny mistrz kuchni i cukiernictwa. Nasz ślubny też robiła.
Oto on:
Miał być Elmo, ale czerwony barwnik jest strasznie mało wydajny. Ciasteczkowy potwór też jest świetny i bardzo mi się podobał. Ale najważniejsze - był przepyszny! Biały biszkopt przekładany cytrynową masą i truskawkami. Miały być maliny, ale Matuś ma na nie alergie. Pomysł na tort podrzuciła nam Agnieszka G.! Dziękuję bardzo!
W okolicach godziny 20 Matuś już słodko poszedł spać. Goście rozeszli się przed 22.
Młody został obdarowany samymi pięknym prezentami, za które serdecznie dziękujemy!
Piękny torcik i pewnie był przepyszny :)
OdpowiedzUsuńBył! Zresztą każdy jej tort jest przepyszny :)
Usuńsuper impreza i piękny tort! ;)
OdpowiedzUsuńNo i super, że impreza się udała, a tortu to ja bym chętnie skosztowała.
OdpowiedzUsuńPS
O mamo, serio ja? Się zaszczycona czuję :D
Swoją droga u nas takiego tortu nie będzie... Bo nikt talentu cukierniczego w domu nie posiada :(
Serio serio!
Usuńhttp://matusijegodni.blogspot.com/2014/04/juz-niedugo.html?m=0 ;)