poniedziałek, 2 listopada 2015

Nie doceniamy tego co mamy

Zagubiłam się. Obowiązki domowe i opieka nad rozbrykaną dwójką w połączeniu z przeziębieniem, wyprały mnie z wszystkiego. Nie miałam siły nawet uśmiechnąć się do tej pięknej bezzębnej twarzy. A starszak ciągle słyszał: "później", "zaraz", "przestań".

Zagubiłam się w tym swoim życiu. Często mam wrażenie, że to wszystko mnie przerasta.

A później spotykam kobietę.

Matkę.
Dwójki dzieciaczków. Chłopca i dziewczynki. I zaczynam płakać, że nie widziałam tego co mam. Nie widziałam ich radości, ich nowych umiejętności. Tego że mój syn ma taką wyobraźnię, że czasem sama mu zazdroszczę. A ostatnio mnie tylko irytowała. Tego że Matylda rośnie i rozwija się. Tego że codziennie witają mnie te dwa piękne uśmiechy.
Byłam zła. Bo za szybko rośnie. Że wyrośnie zaraz z fotelika dla niemowląt. Że w gondoli jej już ciasno.
Byłam zła, że chorują. Że muszę czyścić te glutowate nosy. Że muszę dać antybiotyk.

Nie doceniałam.
A inni pragną, aby ich półtoraroczna córka trzymała tak pięknie główkę jak mój 4miesięczniak. Martwią się, że mogą nigdy nie zobaczyć jak ich dziecko siedzi czy raczkuje.

Wyprzytulałam moich za całe te ostatnie dni, kiedy brakowało mi cierpliwości i siły. Kiedy z bezsilności zaciskałam załzawione oczy bo mój syn po raz kolejny rozrzucił wszystkie zabawki.

Inni mogą nigdy tego nie doświadczyć...


Szczęśliwa mama dwójki donoszonych dzieci

wtorek, 27 października 2015

25.08.2015

Ciężkie dobrego początki

Tindzia skończyła 2 miesiące. Pojawienie się drugiego dziecka wywróciło nasz świat do góry nogami. Mati na szczęście przyjął zmiany bez większych problemów. Miał etap spania w naszym łóżku czy krzyku, gdy zbliżaliśmy się do łóżeczka siostry.

W roli starszego brata spisuje się bardzo dobrze. Uwielbia pchać wózek, podaje potrzebne rzeczy. Jak jeszcze nie śpi, pomaga przy kąpieli. Zwraca uwagę, że Małej się ulało (potrafi sam wytrzeć jej buzię bez robienia krzywdy). Nie pozwala jej nigdzie zostawić.

To on wymyślił zdrobnienie jej imienia. Nikt nie wie jak Mała ma na imię, gdy zwracamy się do niej Tindzia. I mimo że mówimy wyraźnie, większość słyszy Kindzia...

Przez te 2 miesiące wiele się zmieniło. Poznaliśmy co znaczy posiadanie dwojki maluchów. Niezbyt często jest różowo, ale dajemy radę :) na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że żyję w wariatkowie, do tego zawsze na pełnych obrotach. 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Musisz mieć parkę!


Jako mama małego chłopca nie raz spotkałam się z twierdzeniem, że teraz pewnie marzę o córce. W końcu każda kobieta marzy o tym, aby czesać włoski, kupować sukieneczki i stroić swoją małą księżniczkę.

I jak zawsze miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy wokół wiedzą lepiej czego chcę.

A ja...

Jestem przerażona. Nie ogarniam tych wszystkich opasek, sukienek, rajstopek... Panikuję patrząc na te wszystkie piękne kokardki... Mateusz ma jedną, albo dwie pary butów w rozmiarze. Z dziewczynką nie bedzie tak łatwo... Do dzisiaj pamiętam co poczułam jak na placu zabaw zorientowałam się w co ubrałam mojego syna. Wszystkie części ubioru miał w paski. Wszystko w innym kolorze, co kompletnie do siebie nie pasowało. Miałam ochotę śmiać się i płakać jednocześnie z powodu braku wyobraźni w tym temacie. Coś czuję, że z córką będzie podobnie...

Denerwuje mnie podejście społeczeństwa, że trzeba mieć dwójkę dzieci i do tego obowiązkowo parkę. Nie będę ukrywać, że byłabym przeszczęśliwa nosząc pod sercem drugiego chłopca.

Kocham Małą najbardziej na świecie. Cieszę się, że będę mogła zobaczyć jak to jest z dziewczynką w domu.

Ale niezmiernie wkurza mnie tekst: "O super! Będzie parka!"

Czekam na kolejne potwierdzenie lekarzy odnośnie płci i jadę kupować te maleńkie sukienusie ;)


W sumie nie wiem dlaczego mam jeszcze wątpliwości ;)



piątek, 30 stycznia 2015



Nie ogarniam...
Mateusz wymaga ciągłej uwagi, po zeszłotygodniowych wojażach nie chce bawić się sam. Pokazuje nam nawet miejsca, w których mamy siedzieć ;)

Mateusz rozwija nadal swoją mowę. Powtarza za nami wszystko i uważa, że my rozumiemy wszystkie jego słowa. Z dnia na dzień komunikujemy się coraz lepiej. Od paru dni ulubionym słowem jest "czytać" co nas niezmiernie cieszy.

Na początku stycznia mieliśmy problemy ze spaniem. Mateusz z dnia na dzień zrezygnował z drzemki. Wstawał między 8 a 9 i po 18 padał nieprzytomny. Tylko po to, aby wstać o 2 i szaleć do 5. Było ciężko. Ja odsypiałam po powrocie taty z pracy, a on biedny chodził niewyspany. Na szczęście po tygodniu doszedł do wniosku, że lepiej spać i w dzień i w nocy. A my wiemy, że dzień bez drzemki=noc z przebojami...

Za mną 18 tygodni drugiej ciąży. Czuję się całkiem inaczej niż w ciąży z Matim. Brzuch już wielki, zaczyna przeszkadzać w niektórych momentach. Mateusz zapytany, czy będzie miał siostrzyczkę, odpowiada, że tak. Mówi nawet "cześć" do brzucha:) wątpię, aby rozumiał co to wszystko znaczy.

Imię mamy wybrane. Z zakupami czekam do marca, aby mieć pewność po badaniu połówkowym, że na pewno będzie córeczka.



czwartek, 8 stycznia 2015

Na przekór: rzygam tęczą od 3 lat!




Od paru lat odnoszę wrażenie, że żyję wśród "dziwnych" ludzi i całkowicie do nich nie pasuję. Miałam szczęście spotkać mojego męża, który jest trochę podobny do mnie. Ale również różnimy się jak woda i ogień.

Żyjemy na przekór wszelkim zasadom, które "obowiązują" w naszym społeczeństwie. Po 4 miesiącach bycia razem zamieszkaliśmy wspólnie. Po kolejnych 5 udało nam się stworzyć nasz największy skarb. Wielu ludzi do teraz jest w szoku, po tym jak dowiedzieli się, że jestem w ciąży. "To na pewno wpadka" - myśleli. Ale my tego chcieliśmy i według nas tak było dobrze. ślub nie był nam do niczego potrzebny. Mateusz urodził się 1,5 roku po tym jak postanowiliśmy spróbować być parą. Zaręczyliśmy się jak Matuś miał 2 dni i wróciłam z nim do domu. Ale sam ślub był w odległych planach...

Nasz syn jest nie ochrzczony, co też jest solą w oku niektórych. Ale innej opcji nie braliśmy pod uwagę. Mamy czelność obchodzić święta! Obdarowujemy z tej okazji najbliższych. Mamy nawet ubraną choinkę. To nasze życie i sami wybieramy co chcemy przekazać z tego wszystkiego naszemu dziecku.

Niedługo minie rok od naszego ślubu. Kolejny najwspanialszy dzień w moim życiu. Mimo skromnej uroczystości, niewielu gości i mikro przyjęcia, nigdy nie zapomnę tego dnia. Było tak jak miało być. Same najbliższe nam osoby i nasz wymarzony syn. Bez zbędnego rozdmuchania. Przez ten rok między nami nic się nie zmieniło i to jest dla mnie najważniejsze.

Za 6 miesięcy będzie nas czworo. Nasze życie znów się zmieni. Zmieni się tylko na lepsze :)



piątek, 26 grudnia 2014

Słownik Młodego!

 Matuś skończył 18 miesięcy. Buzia mu się nie zamyka. Postanowiłam więc spisać słowa, którymi aktualnie się posługuje.

Obowiązkowe:
- Mama
- Tata
- Baba/Babcia
- Dziadzia/Dziadek
- Cioci
- Teta - Tequila nasz pies
- Ati/Ja - czyli Mati/ja


- mniam
- pić
- papa
- baja
- ciap-ciap - kąpiel
- ciu-ciu/ciuwa - pociąg
- ato/auto/ata
- jojo - auto jadące na sygnale
- ciapa - koparka
- trrr - traktor
- kotka - kotek
- ketki - kredki
- katka - kaszka
- bana- banan
- aba - żaba
- pupa
- kupa
- mania - myszka Mickey i Minnie
- tatka - ciastka
- apa - czapka
- oko
- naśladuje zwierzątka: krowa - muu, pies - ałał, kotek- miaaa, koń - haha, owca - beee, kura - koko.
- niee
- nie ma
- oć - chodź
- teć - cześć
- pać - patrz
- jedzie
- aaa - oznacza, że chce jesć
- powtarza imiona Ania, Kasia, Ika
- bam - jak coś upadnie
- hajo - halo do telefonu

Ma też wyrazy, których nie potrafimy zinterpretować :) np. "tikatika"

Czasem zdarza mu się łączyć wyrazy. Potrafi powiedzieć "Tata nie ma", albo "oć mama".





piątek, 12 grudnia 2014

Wszystko to Twoja wina!



Mateusz wchodzi w trudny wiek. Wie już dobrze jak reagujemy na jego krzyk, ból, płacz, radość. I próbuje to wykorzystywać. Do tego poznaje uczucie jakim jest złość. A złościć potrafi się zawodowo i to przez cały dzień. Chcę mu zmienić pieluchę - płacz i krzyk. Zrobiłam nie taką kanapkę jaką chciał - rzuca jedzeniem. Nie pozwalam mu grzebać w komodzie czy próbować na nią wejść - wali głową o podłogę. Złości się o wszystko. Nawet o to, że zakładam mu koszulkę. Wyjście na spacer to minimum pół godziny płaczu, proszenia, wrzasku i bólu. (Niedługo sąsiedzi zawiadomią MOPS...)

Ale przecież nie mam prawa narzekać. Mam znosić to, że mnie bije, gryzie czy krzywdzi siebie. Bo przecież SAMA MU NA TO POZWALAM! To moja wina, że dziecko nie radzi sobie ze złością. Przecież poza domem jest taki grzeczny...

Tak, wiem że mamy problem. Ale sobie z nim radzimy. Odkąd pozwalam mu się złościć i nazywam jego uczucia, on coraz lepiej sobie z tym wszystkim radzi. Złość jest krótsza i wyładowuje ją na poduszce. Z każdym dniem dogadujemy się coraz lepiej. 

Czasem potrzebuję o tym wszystkim komuś powiedzieć, a słyszę, że to moja wina...