wtorek, 28 października 2014

Mamy szczęście!

I ja i mój mąż jesteśmy wielkimi szczęściarzami. Niby nic wielkiego, często o tym zapominamy. Jednak gdy trzeba uświadamiamy sobie co to znaczy i jak dobrze mieć rodzeństwo.

Wychowałam się w rodzinie wielodzietnej. Jestem drugim dzieckiem spośród czterech córek moich rodziców. Mam 3 cudowne siostry, na które mogę zawsze liczyć. Mimo wielu nieporozumień w poprzednich latach, wiem że zawsze mogę do każdej zadzwonić. Mimo że dzielą nas setki kilometrów, wiem że jest na tym świecie ktoś, kto jest do mnie podobny. Jesteśmy różne. Jesteśmy identyczne. 4 różne charaktery, 4 różne osobowości. Aż trudno uwierzyć, że mamy tych samych rodziców. (Z wyglądu jednak podobne jesteśmy ;) )

Mój syn ma dużo ciotek. Trzy najbliższe, którym nigdy nie będzie obojętny. Moja najbliższa rodzina to aktualnie 10 osób. Doliczając do tego bliskich męża na imprezach rodzinnych może nas być 18.

Mój mąż ma brata. Starszego brata. I cudowną bratową. Mimo że znam ich niecałe 3 lata są mi bardzo bliscy. W razie jakichkolwiek problemów możemy się do nich zwrócić. Zawsze pomogą.

Jesteśmy szczęściarzami.

Mamy cudowne rodzeństwo.

Nie raz się słyszy historie o tym, że jakieś rodzeństwo to najgorsi wrogowie. Cieszę się, że u nas mimo nieporozumień, jesteśmy jednością. Że potrafimy rozmawiać, kłócić się i dyskutować.

Nieraz mamy inne zdanie, nie zgadzamy się w naprawdę ważnych kwestiach. Ale każdy dla każdego jest bardzo ważny.


Dziękuję, że jesteście!



czwartek, 23 października 2014

Dlaczego warto chodzić z niemowlakiem na basen?


Mateusz na basen chodzi od stycznia. O czym pisałam Wam tutaj.

Aktualnie ma 16 miesięcy i zabawa na basenie sprawia mu najwięcej radości.

Potrafi sam wskoczyć do basenu i z niego wyjść.

Świetnie nurkuje.

Do tej pory robił wszystko przy naszej asekuracji. Aktualnie część zajęć odbywa się w pływaczkach.

Przedstawiam Wam naszego leniwego pływaka:




O czym należy pamiętać wybierając się na basen z maluchem?

Niektóre choroby przewlekłe są przeciwwskazaniem do zajęć na basenie. Zawsze należy o tym porozmawiać ze swoim pediatrą. Niestety niektórzy lekarze mimo braku przeciwwskazań mówią na wstępie "nie, bo nie" i z nimi ciężko dyskutować. My mamy szczęście posiadać lekarza, który do pływania sam nas przekonywał. Chodząc na zajęcia zorganizowane należy przedstawić zaświadczenie od lekarza.

Warto znaleźć basen i instruktorów zrzeszonych w Polskim Stowarzyszeniu Pływania Niemowląt.

Co ze sobą zabrać?

Dobry humor :)

- strój kąpielowy i klapki dla rodzica
- pieluszkę do wody dla malucha (Babydream, Huggies, Decathlon, wielorazowe pieluszki przeznaczone na basen) i klapki dla chodzącego malucha
- ręcznik dla rodzica
- 2 ręczniki dla dziecka (lub ręcznik i szlafroczek)
- kosmetyki dla siebie i dziecka (żel pod prysznic, balsam, krem do pupy)
- pieluchę na zmianę i chusteczki nawilżane
- przekąski i napoje, które na pewno chętnie spożyjemy po zajęciach (nie można zapomnieć o mleku dla dziecka, jeżeli karmione jest mlekiem modyfikowanym. W innym wypadku wystarcza obecność mamy :) )
- patyczki kosmetyczne, aby osuszyć dziecku uszy po kąpieli (mięliśmy na pierwszych dwóch zajęciach, teraz wystarcza ręcznik)

Przed zajęciami:

Ostatni posiłek dziecko może zjeść nie później niż 30 minut przed rozpoczęciem zajęć (nie dotyczy karmienia piersią). Nie smarujemy dziecka żadnymi oliwkami i balsamami. Warto też przygotować wcześniej dziecko na to jak wyglądamy w czepku czy okularkach - jeżeli na pływalni są wymagane, albo planujemy z nich korzystać.

Na terenie pływalni warto zjawić się nawet 30 minut wcześniej. Dziecko przyzwyczai się do hałasu i temperatury. Do tego przy pierwszych wizytach ciężko się ogarnąć. Fajnie gdy dziecko korzysta z nosidła, bo w nim można bezpiecznie zostawić malucha na chwilę, gdy sami się rozbieramy. U nas zawsze któreś musiało Matusia trzymać na rękach.

Zajęcia:

Jesteśmy już wszyscy przebrani. (U nas przy brzegu basenu są przewijaki dla maluchów, gdzie można komfortowo przebrać maluszka. Należy pamiętać o tym, że na przewijaku zawsze kładziemy własny ręcznik!) Instruktorzy pomagają nam wejść do basenu. Przytrzymują maluchy, pokazują jak je bezpiecznie trzymać. Należy pamiętać, że podczas zajęć nie używamy smoczków.

Podczas pierwszych zajęć instruktorzy pokazują jak trzymać dziecko. Jak się poruszać z dzieckiem w wodzie. Jak je położyć w wodzie na plecach czy brzuszku. Jak zmotywować maluchy do ruszania nóżkami. I najważniejsze: polewaliśmy buzie dziecka wodą z konewki, albo własnych dłoni, zawsze przy tym mówiąc "gotów! Start!". Wszystko przy świetnej zabawie. Najmłodsze dzieci na naszych pierwszych zajęciach miały około miesiąca! Mateusz już siedział i uczyliśmy się wskakiwać do basenu. Na drugich czy trzecich zajęciach dzieci pierwszy raz nurkowały, oczywiście po komendzie "gotów! Start!" Instruktor ciągle pokazywał jak ułożony powinien być maluch, aby się nie zachłysnąć wodą.

Warto pamiętać, że dziecko się zachłyśnie. Nie ma innej opcji. Warto pamiętać: Nie klepiemy dziecka! Nie szturchamy! Nie obracamy do góry nogami! Utrzymujemy w pionie i czekamy aż przejdzie. Nasz spokój pomoże dziecku. Gdy będzie to coś poważnego to na pływalni są instruktorzy, którzy zostali przeszkoleni do pomocy w razie takiego wypadku. Za nami już 25h zajęć i chłopaki nigdy nie musieli interweniować. 

Gdy dziecko płacze i jest niezadowolone, warto z nim wyjść na chwilę, przytulić, podać pierś. Nie ma co robić na siłę, bo zajęcia mają być zabawą. Po dwóch wizytach na basenie dzieci się przyzwyczajają do nowego miejsca i nowej sytuacji. Nie warto rezygnować po pierwszej nieudanej wizycie, bo kolejne są już naprawdę świetną zabawą. Należy też pamiętać, że czasem dzieci mają po prostu gorszy humor. Mateusz miał etap, że każde nurkowanie kończyło się płaczem, więc rezygnowaliśmy z kolejnych powtórzeń. Zdarzyło się też, że wyszliśmy z basenu 10 minut wcześniej, a na kolejnych zajęciach Matuś był jak zwykle zachwycony.

Po zajęciach:

Myjemy dziecko pod prysznicem. Wycieramy, smarujemy i ubieramy w lekkie ubranko. Na początek wystarczy sam bodziak. Na terenie naszego basenu jest zawsze ponad 30 stopni. A dziecko jest nagrzane emocjami i ruchem. Na pewno nie zmarznie. Później ubiera się rodzic. Dziecko ma chwilę, aby ochłonąć. Za drzwiami przebieralni warto założyć kolejną rzecz dziecku - u nas spodnie, skarpety i buty. Przenosimy się bliżej drzwi pływalni - mamy wygodne sofy. Tam Matuś dostaje pić i jeść. Siedzimy do 15 minut. Zakładamy kurtki i do auta. W lato oczywiście inaczej - temperatura na podwórku jest zbliżona do temperatury w budynku więc wychodzimy od razu.


Co nam daje basen?

Po pierwsze dobrą zabawę i cotygoniowy ruch w basenie. Aktualnie za zajęciach jesteśmy zawsze w trójkę, a Mateusz pływa od mamy do taty. Do tego nie można zapomnieć o tym, że Mateusz w basenie nam bezgranicznie ufa i wie, że zawsze jesteśmy obok.

Bezproblemowe mycie włosów! Żadnego krzyku, że ma wodę w oczach. Sam wkłada głowę pod kran.

Pewność siebie i możliwość pójścia z dzieckiem na każdy basen. Podczas każdego wyjazdu odwiedzamy baseny, albo kąpiemy się w morzu.

Rozwój fizyczny dziecka. Jego lepszą koordynację. Basen polecał nam fizjoterapeuta na lekką asymetrię ułożeniową Mateusza.

Na dzień dzisiejszy Mateusz po wskoczeniu do wody i zanurkowaniu, bez naszej pomocy obraca się pod wodą i kieruje w stronę brzegu. Jest to jego mechaniczne zachowanie, które ćwiczymy już 10 miesięcy. Potrafi sam wyjść z basenu.

Dzięki uczestniczeniu w zajęciach wiem, że, gdyby mojemu dziecku przez nieuwagę udało się wpaść do basenu, jeziora czy rzeki, potrafiłby wstrzymać oddech i wypłynąłby na powierzchnię. To mikrosekundy dla nas, aby udało nam się go wydostać bezpiecznie na brzeg.



Jakieś pytania? Chętnie odpowiem :)



poniedziałek, 20 października 2014

Rodzinny weekend!





Zostając rodzicami uzmysławiamy sobie, że w życiu nie ma nic ważniejszego niż ciepło własnego domu i spędzone razem chwile. W dzisiejszych czasach, gdy każdy ciągle gdzieś biegnie, warto znaleźć chwilę, aby spędzić ją tylko z najbliższymi. Czasem trudno nam zorganizować wspólny popołudniowy spacer. Często po 17 nic już nam się nie chce, poza włączeniem telewizora i oglądnięciem razem jakiegoś programu, nie ma co liczyć na inne aktywności. Na szczęście w weekendy nadrabiamy wszystko z nawiązką. Zwykle leniwa sobota, a niedziela na szybszych obrotach. Na rozruszanie o godzinie 10:00 zaczynamy zajęcia na basenie. Mateusz uwielbia, a dla nas to szansa na pokazanie mu, że z rodzicami można super spędzić czas. Mamy to szczęście, że od września możemy w basenie być wszyscy razem. Ale to temat na osobną notkę :)








Wczorajsze popołudnie spędziliśmy nad tyskim jeziorem Paprocany. Oddano tam niedawno do użytku nową część rekreacyjną. Spacery zrobią się od razu przyjemniejsze. Na wiosnę na pewno pospacerujemy tam więcej. Nie mogliśmy opuścić placu zabaw o którym ostatnio wspominałam.









Pozdrawiamy serdecznie!



wtorek, 14 października 2014

Przepraszam, nie skorzystam


Rozmawiałam ostatnio z koleżanką. Zresztą nie tylko ona próbuje mnie do tego przekonać.
Z każdej strony słyszę, że kupowanie dziecku nowych ubrań to marnotrawstwo pieniędzy. W końcu co za problem iść do second handu i obkupić dziecko i siebie za parę złotych w porządne ubrania. W sumie żaden problem. Idę, znajduję, płacę i jestem szczęśliwa.

Albo dlaczego nie kupię Matusiowi tej super kurtki w Lidlu? W końcu dobra jakość i jeszcze lepsza cena. Do tego nowa.

Nie mam nic przeciwko używanym ubrankom. Albo kupionym w markecie. W Mateusza szafie też się znajdują. Ale nie ja je kupiłam. Dostaliśmy je i bardzo się cieszę, że mój syn je ma. Nawet powiem więcej. Lubię jak moje siostry przysyłają mu używane ubranka kupione w UK. Gdy dostaje świetnej jakości koszulki za parę złotych z Lidla, uśmiecham się od ucha do ucha.

Problem jest inny.

Nie znoszę grzebać w koszach z ubraniami w lumpeksach. W markecie nie widzę siebie przepychającej się z innymi klientami do półek. Tłum mnie męczy. Do tego jak mi się coś spodoba to chcę to kupić, a nie sprawdzać czy to nasz rozmiar. Dlatego na wyprzedażach też bywam rzadko.

Mamy mało ubrań. Gdy jadę do centrum handlowego rzadko znajduję coś co mi na pewno spasuje. Często wracam z jedną bluzką w torbie. Dla Mateusza też więcej oglądam niż kupuję.

W szafie Młodego najwięcej jest ubranek kupionych w tesco. Ładnie wiszą na wieszaczkach, ułożone rozmiarami. Dobra jakość, a cena niezbyt wygórowana. Do tego często są przeceny. Lubię h&m, w szafie mamy ubranka z primarka i next. Często też kupujemy w smyku czy 5 10 15.

Nie jest mi żal wydać 30-50zł na spodnie. Nawet jeśli Mateusz zniszczy je kiedyś w dwa tygodnie, Jeżeli kogoś boli, że tyle wydaję to może mi robić zakupy w second handach ;) (chętnych nadal nie znalazłam ;)  )




poniedziałek, 13 października 2014

Kolory






Kiedyś jej nie lubiłam. Było wiele powodów. Coraz szybszy zmrok. Powrót do szkoły. Chłodne wieczory. Mroźne poranki. Czas melancholii. Wieczna plucha. Oblepiająca z każdej strony wilgoć.

W tym roku przyniosła nieoczekiwaną radość. Radość dziecka, które dopiero poznaje świat. A różnokolorowe liście widzi tak naprawdę po raz pierwszy w życiu.

Dzisiaj jesień to przede wszystkim piękne lśniące kasztany. Złote liście. Ciepłe promyki słońca na twarzy. Uśmiech dziecka, które spaceruje szurając nóżkami pomiędzy dywanem z liści. Jego zafascynowana mina, gdy podnosi zielone, żółte, pomarańczowe czy czerwone listki. Nawet deszcz nie jest taki smutny, gdy mamy w planach bieganie po kałużach.

Nie ma co ukrywać, że tegoroczna jesień nas rozpieszcza. Oby do grudnia :)







- Gdzie jest mokre?
- O tu.




piątek, 10 października 2014

Wystawa klocków Lego - Gliwice


W zeszłym tygodniu wybraliśmy się na wycieczkę do Gliwic. Naszym celem było obejrzenie Wystawy budowli z klocków Lego w centrum handlowym. A przy okazji pojechaliśmy odwiedzić ciocię i wujka Matusia :)

Największe wrażenie na nas zrobił 11 metrowy Titanic, zbudowany z ponad 500 000 klocków. Ma 11m długości i 3m wysokości. Robi imponujące wrażenie!





Mateusz szalał przy kolejkach:

"Ato" to wszystko co porusza się na kołach :)

Młody był zachwycony wycieczką.

Wystawa w Gliwicach będzie czynna do 19 października. Gorąco polecamy!

Odsyłam Was na stronę http://www.wystawaklockow.pl/ gdzie znajdziecie informację w jakich miastach będzie można jeszcze zobaczyć wystawę.


I zdjęcia! Wszystkie robione moim Samsungiem S4. Jak zawsze zapomniałam zabrać naszego Nikona...


















środa, 8 października 2014

Gdy taty nie ma...

Przyzwyczajeni jesteśmy, że tata Matusia pracuje do 16-17 i resztę dnia spędza z nami. Jesteśmy wtedy z Matim ograniczeni spacerami po pobliskich osiedlach i parkach. Jednak czasem zdarzają się dni, kiedy wyjeżdża na dwudniowe szkolenia/spotkania. Zostawia nam wtedy auto i szalejemy :)

Wybraliśmy się na drugi koniec naszego miasta, położony jest tam najpiękniejszy i największy plac zabaw. W lato jest tam też plac zabaw z fontannami, gdzie dzieci mogą się pluskać.





















Mateusz wspinał się na wszystko co tylko było w jego zasięgu. Był to najlepszy czas, aby się tam wybrać. Praktycznie nie było dzieci. Nie miałam obaw, że zostanie zrzucony z wysokiej zjeżdżalni czy oberwie huśtawką w głowę. 

Zadowolony biegał pomiędzy zabawkami, a ja mogłam w spokoju robić mu zdjęcia :)
 
Korzystał nawet z urządzeń dla starszych dzieci. Dopóki sobie radził to nie interweniowałam. Uwielbiam patrzeć na jego radosną minkę, gdy odkrywa nowe rzeczy i umiejętności.