Każda mama spotkała się choć raz z nakazem od innych, nie raz obcych osób, wysadzania dziecka na nocnik.
"Najwyższa pora!"
"My zaczęliśmy sadzać na nocnik jak tylko nauczył się siedzieć."
"Mój przed roczkiem przestał korzystać całkowicie z pieluch."
Chyba nie ma innej około dzieciowej sprawy, która by tak wyprowadzała mnie z równowagi. Zaglądanie mojemu dziecku czy w tym już jakże "dorosłym" wieku 15 miesięcy, chodzi jeszcze w pieluszce, irytuje mnie niesamowicie.
Nóż w kieszeni mi się otwiera, a w oczach mam żądzę mordu.
Moi drodzy!
Nie wysadzam dziecka na nocnik. Nie zmuszam do siedzenia na tronie. Nie ściągam mu w pośpiechu ubranka jak widzę, że zaczyna załatwiać grubsze sprawy. Ma na to czas!
Nie chce mi się przez pół roku sadzać dziecko na nocniku co godzinę, bo może mu się uda. On jeszcze nie wie, że chce mu się siusiu i nie zawoła. Nie widzę sensu w męczeniu siebie i jego tymi sprawami. Nie chcę, aby korzystanie z nocnika wiązało się z szarpaniem z ubraniami w momencie, w którym i tak wszystko wyląduje w majtkach.
Aktualnie Mateusz uczy się całkowicie innych rzeczy. Wchodzi sam po schodach, zaczyna naśladować zwierzęta, zaczyna coraz więcej mówić.
Ani on, ani tym bardziej ja nie jesteśmy gotowi na przygodę z nocnikiem.
(Robiąc niektórym na złość mam czasem myśli, aby czekać jeszcze z rok...)
(Robiąc niektórym na złość mam czasem myśli, aby czekać jeszcze z rok...)