Wracając w wakacji mieliśmy mały mętlik w głowie. Kochamy Włochy! Ale piaszczyste plaże nigdy nie zapewnią nam naturalnego cienia, potrzebnego dziecku. Do tego ciężko widzę utrzymać za rok Matusia na powierzchni 2x2m pod parasolem. Jednak w Chorwacji czegoś nam brakowało. Niby było wszystko. Piękne miasteczka, pyszne jedzenie, wspaniałe ciepłe morze. Urokliwe, wąskie uliczki, piękna, słoneczna pogoda. Chorwacja nie ma jednak klimatu Włoch. I pięknego, śpiewnego języka mieszkańców. Za rok będziemy mieć wielki dylemat dokąd się wybrać.
Do niezapomnianych przeżyć podczas tego pobytu możemy na pewno zaliczyć picie chorwackiego proszku - bardzo słodkiego, mocnego wina. W Primosten piliśmy ponoć u najlepszego producenta w mieście. Miejsce było bardzo klimatyczne. Niski murowany domek, w środku klepisko, parę beczek i butelek. Każda szklanka/kieliszek z innej parafii. Stare, zbite z desek ławki i stoły.
Jedliśmy Ajvar, jagnięcinę spod Peki. Piliśmy rakije. Jedliśmy pierwszy raz świeże, przepyszne figi. A najczęściej raczyliśmy się owocami morza! Przepyszne krewetki, smakowicie grillowane kalmary. I nasz hit: kalmary z baru typu fast-food. Pyszne krążki smażone w głębokim oleju, podane z sosem tatarskim, rozpływały się w ustach.
Ostatnie dwa dni upłynęły nam pod hasłem - skażenie rurociągu miejscowego. Był zakaz spożywania wody z kranu. Powodem były gwałtowne burze, które spowodowały spływanie wody z wyższych gór i osadzanie się zanieczyszczeń w źródle wody pitnej. W sobotę usłyszeliśmy nawet, aby się nie myć w tej wodzie. Na szczęście jechaliśmy już do domu.
W podrózy powrotnej spędziliśmy 24 godziny. Postanowiliśmy zrobić przerwę w Austrii i się porządnie wyspać. Jazda w deszczu praktycznie 400km, potrafi wykończyć każdego. Więc o 2 w nocy szukaliśmy hotelu w Graz, który przyjmuje podróżnych bez względu na porę dnia. Nie wiem co byśmy zrobili bez pakietu internetowego w UE w telefonie. Mateusz obudził się, jak był wyjmowany z samochodu. Pełen radości skakał po łóżku hotelowym i wydawało nam się, że ze spania nic nie wyjdzie. Na szczęście we własnym łóżeczku szybko zasnął.
I obiecana reszta fotek :)
Żadne schody nam nie straszne :) |
Jak się ma dość wózka, to Mateusz sobie sam świetnie radzi :) |
Disco Club - w murowanym domku bez okien ;) |
Split:
I Trogir, który dla nas był mega zaskoczeniem po Szybeniku i Splicie. Miejscowość najbardziej klimatyczna z tych, które widzieliśmy w Chorwacji.
Ależ zazdroszczę, też muszę się wybrać tak tam pięknie.
OdpowiedzUsuńJest super pod wieloma względami ;)
UsuńFajny kapelusik:).
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja bym nie dała rady tyle godzin przejechać z małą w samochodzie- ma chorobę lokomocyjną i nawet pół godziny jazdy są dla mnie katorgą, a co dopiero dłuższy wyjazd. Myśleliśmy o tym, żeby pojechać do Polski autem, ale pomysł niestety odpada. Inna sprawa, że nie mam prawa jazdy i gdyby mąż miał sam prowadzić, podróż przeciągnęłaby się do dwóch dni:).
Dlatego spaliśmy w Austrii ;) i chyba będzie to już nasza tradycja. Tylko nocleg będziemy mieć już wcześniej ustalony i wybrany ;)
UsuńDziękuję :) mam wybór: albo okulary przeciwsłoneczne i ból głowy i oczu, albo kapelusz+okulary korekcyjne i dobre samopoczucie ;)
Droga w deszczu od razu by mnie uspała :) śliczne te zdjęcia widać, że warto tam pojechać.
OdpowiedzUsuńMnie usypia wszystko ;) więc zawsze większość drogi przesypiam...
UsuńUwielbiam was ;)
OdpowiedzUsuńZ wzajemnością :)
Usuń