poniedziałek, 31 marca 2014

Jedziemy na wycieczkę :)

"Jedziemy na wycieczkę,
bierzemy Misia w teczkę..."

Jednak nie w teczkę a w nosidło, o którym pisałam już tu :)



Korzystając z pięknej pogody, spakowaliśmy Młodego i psa w auto i pojechaliśmy do Bielska-Białej. Na miejscu dołączyła do nas przyjaciółka. Zaplanowaliśmy spacer w górach, więc bez namysłu wsiedliśmy w kolejkę gondolową na Szyndzielnię. Mateusz bez problemów zniósł nowy środek lokomocji. Zapakowany w nosidło, szczęśliwy oglądał okolicę. 
Po szlaku poruszaliśmy się w tempie żółwia, bo kolana dają mi się we znaki po pierwszym tygodniu rehabilitacji. Ale dotarliśmy na Klimczok! Mateusz przez część drogi poganiał tatusia.




W górach spotkaliśmy wiele rodzin z małymi dziećmi. Co nas bardzo cieszy! Niestety zdarzały się przypadki, że dzieci miały na stopach eleganckie baleriny, a mamy buty na obcasach... Ja wiem, że tamtejsze trasy są bardzo łagodne i łatwe do pokonania, ale to góry. I pełno kamieni na szlaku... Miejmy trochę wyobraźni i zadbajmy o bezpieczeństwo własnych dzieci! 

Na Klimczoku Mateusz miał okazję pospacerować wokół ławki. Zadowolony dreptał w miejscu i obserwował ludzi. Przez chwilę nawet stał bez podparcia :)


Postanowiliśmy częściej wybierać się na takie wycieczki. Szczególnie w taką piękną pogodę :) Gdy wracaliśmy na Szyndzielnię, Mateusz zasnął w nosidle. 



Rodzinka w komplecie :)

W domu byliśmy w sam raz na kąpiel Mateusza. Bo obiadem uraczyła nas ciocia Iza :)

Polecamy taki wypoczynek innym rodzinom, które mają w miarę blisko w góry.
Około godziny 12:30 byliśmy na parkingu pod Szyndzielnią, a zjechaliśmy z góry około godziny 17.

W gondoli też jest fajnie :)

piątek, 28 marca 2014

Przepraszam Cię mężu mój...

Przepraszam Cię mężu mój za to, że to Ty każdego dnia gotujesz nam obiad...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że na Tobie spoczywa obowiązek robienia codziennych zakupów...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że to Ty codziennie rano, po południu i wieczorem biegasz na spacer z naszym psem...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że to Ty codziennie kąpiesz naszego syna...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że to Ty częściej wstajesz do Mateusza w nocy...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że to na Tobie spoczywa obowiązek utrzymania naszego domu...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że to Ty częściej dbasz o romantyczne chwile w naszym związku...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że musisz znosić moje zmienne humory...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że nie raz nie masz czystych ubrań w szafie...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że nie wracasz do czystego domu...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że nie witam Cię codziennie w pełnym makijażu i pięknych ubraniach...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że czasami (a w sumie to często) nie chce mi się golić nóg...
Przepraszam Cię mężu mój za to, że pracujesz, a ja jeszcze zmuszam Cię do zajmowania się naszym synem i mieszkaniem...


Przepraszam Cię mężu mój...


A w sumie to nie przepraszam, bo widziałeś kogo bierzesz za żonę :)


środa, 26 marca 2014

Malujemy!

Jakiś czas temu małżonek mój doszedł do wniosku, że należy pomóc naszemu dziecku rozwijać zdolności manualne. Chcemy wykorzystać moment, gdy Młody używa w równej mierze obu rączek. W tej chwili dla niego nie ma znaczenia czy trzyma łyżeczkę w prawej czy lewej ręce - czyli stymuluje obie półkule mózgu w jednakowym stopniu.



Pewnego dnia tata się zmotywował i zrobił nam farbki, które Mateusz bez problemu może spróbować zjeść (oczywiście w niewielkiej ilości).

Przepis:
- 100ml wody
- 4 łyżki mąki
- barwnik spożywczy (można użyć np. szpinaku czy soku z buraków)

My mieliśmy do dyspozycji 4 kolory: żółty, czerwono-różowy, zielony i błękitny. Nasze farbki były pastelowe, ale myślę, że przy użyciu większej ilości barwnika można otrzymać bardziej nasycone barwy.



Na początku Matuś podchodził z dystansem do kolorowych miseczek. Tata malował więcej niż on :) Ale na koniec malowanie sprawiało każdemu członkowi rodziny taką samą frajdę :) (poza naszym czworonogiem, bo byśmy mieli zjedzone farby i wysmarowane całe mieszkanie). 




Dla Młodego najfajniejsze było smarowanie nóżek i buźki :) oczywiście skończyło się na konsumpcji:



Niestety nasze dzieło zostało zniszczone przez bestialskie dłonie:



Farba bez problemu zmyła się z ciała naszego Picasso, a bodziak po odmoczeniu i standardowym praniu w pralce nadaje się do dalszego użytku.

Polecamy wszystkim!
Szczególnie na zabawę przed wieczorną kąpielą :)



wtorek, 25 marca 2014

9 miesięcy!

Trudno uwierzyć, że Mati jest już z nami 1,5 roku ♡
9 miesięcy w brzuchu mamy i 9 miesięcy z drugiej strony. Ale ten czas zleciał. Nawet się nie obejrzymy, a będziemy obchodzić roczek, 5 lat, 10 i 18. A później będziemy patrzeć jak Matuś zdmuchuje 40 świeczek na torcie. Czas zdecydowanie płynie zbyt szybko...




Pora na małe podsumowanie :)
- waży 11kg
- mierzy około 83cm - mierzone po ciele jak się mierzy noworodka (za tydzień pewnie będziemy się mierzyć na stojąco)
- jest posiadaczem 2 pięknych ząbków
- sam siada
- sam staje
- żwawo maszeruje trzymany pod pachy, czy za rączki
- zaczyna dreptać przy meblach
- czołga się i raczkuje w tempie ekspresowym (woli czołganie)
- śpi 11-12h w nocy bez pobudek
- zazwyczaj ma 2 drzemki w ciągu dnia
- uwielbia huśtawkę
- robi "papa"
- robi "moja moja"
- daje buziaki jak się go o to poprosi
- podczas kąpieli chlapie
- potrafi nalać wody do gumowej kaczki i wylać ją na siebie
- nurkuje z otwartymi oczami
- skacze do wody z brzegu






Wszystkich wokół czaruje swoim uśmiechem i pogodą ducha :)

piątek, 21 marca 2014

Szykujemy się na wyprawę!

Jak już wspominałam 17 kwietnia jedziemy na prawie 3 tygodnie na wczasy we Włoszech. W związku z tym, że zwiedzanie ruin oraz poruszanie się komunikacją miejską z wózkiem jest męczące postanowiliśmy zaopatrzyć się w porządne, turystyczne nosidło. Wybór padł na firmę Deuter i model Kid Comfort II, który zachwalał nam kolega.

Mamy nadzieję, że Mateuszowi będzie wygodnie i chętnie będzie z nami zwiedzał świat. Jak na razie chętnie pozwalał się przymierzać do sprzętu i uznał to za świetną zabawę.




Recenzję wystawimy po powrocie z wczasów :)

środa, 19 marca 2014

Z tatą najlepiej!

Związek młodego człowieka z ojcem jest niezbędny. Uważam, że więź tą należy budować już od pierwszych dni życia maleństwa (a nawet wcześniej). Mateuszem tata zajmował się wcześniej niż ja i robił to zdecydowanie lepiej. Ja miałam dużo obaw przy przebieraniu kawalera, a kąpałam go 3 razy w życiu. Po wyjściu ze szpitala ledwo się ruszałam i to tata wstawał częściej do synka. Karmiąc małego mlekiem modyfikowanym nie byłam niezbędna (chociaż miło by było mieć coś takiego tylko swojego).





Matuś uwielbia spędzać czas ze swoim tatą. Mam nadzieję, że w przyszłości ta więź sprawi, że sam będzie takim wspaniałym tatą. A mama wykorzystuje każdą możliwą chwilę, aby dzieciaka oddać pod opiekę tatusia i oddać się czytaniu książek :)

No i nie muszę dodawać, że obu uwielbiam :)

wtorek, 18 marca 2014

Trzydniówka

Trzydniówka (z łac. exanthema subitum) to inaczej rumień nagły; choroba zakaźna, którą wywołują wirusy human herpesvirus 6 (HHV-6) – występują w odmianie A oraz B, a także wirusy HHV-7.


Trzydniówka zaczyna się nagle, gwałtownie, i – jak wspomniano – temperatura dochodzi do 40 stopni C. Najwięcej zachorowań przypada na wiosnę i jesień, choć występuje o każdej porze roku. Podczas choroby można czasem zauważyć powiększone węzły chłonne (szyjne i potyliczne) i ucho środkowe, a także niewielki nieżyt gardła i katar. Ponadto, może pojawić się ból brzucha, biegunka i wymioty.
Jednak często bywa tak, że oprócz wysokiej gorączki, trzydniówce nie towarzyszą żadne inne dolegliwości.
Po ostrym okresie, gorączka ustępuje równie nagle jak się pojawiła, a na ciele dziecka można zauważyć drobną wysypka, o charakterze grudkowo – plamistym, która zwiastuje koniec choroby. Wysypka obejmuje najczęściej tułów i szyję, jednak niekiedy można ją także dostrzec na twarzy, rękach, nogach i pupie dziecka; nie jest bolesna, nie swędzi i nie piecze.
Choć wysypka wygląda niepokojąco, najczęściej znika po kilkunastu godzinach (od 12 do 48), nie zostawiając żadnego śladu. (źródło: infobobas)
chory bobas

U nas gorączka zaczęła się w nocy z środy na czwartek i trwała do nocy w sobotę. Pierwszy dzień był dla Młodego najbardziej męczący. Ciągle płakał i marudził. Do tego najlepiej było mu na kolanach mamy. W piątek poszliśmy do naszego lekarza, aby w weekend nie musieć odwiedzać szpitala. Mati miał zaczerwienione gardło i dziąsła. Oprócz tego żadnych objawów choroby. Lekarz powiedział, że możemy mieć doczynienia z tą częstą chorobą. W sobotę Matuś został z dziadkami, a rodzice pojechali zaczerpnąć trochę kultury. Na szczęście w niedzielę po gorączce nie było śladu, a wczoraj pojawiła się wysypka.


piątek, 14 marca 2014

Od paru dni chodzą mi po głowie różne pomysły na kolejne posty, ale Młody nie daje czasu na spokojne napisanie tekstu i wgranie zdjęć.

Od dwóch nocy Matuś ma gorączkę. Nawet do południa jest rozpalony :(  Pierwszą w swoim życiu więc matka się stresuje :) Byliśmy dzisiaj u naszego pana doktora. Mały złapał jakiegoś wirusa. Ma do tego zaczerwienione gardło. Jak nie przejdzie do poniedziałku to mamy przyjść do kontroli.

Uciekam do mojego wymęczonego malucha.
Życzę udanego weekendu :)

My jutro idziemy do teatru, a Matuś zostaje z dziadkami :)

poniedziałek, 10 marca 2014

Kraków!

Wczorajsza piękna pogoda sprawiła, że pojechaliśmy na rodzinną wycieczkę do Krakowa. Wyjazd po godzinie 10, powrót przed 17, bo trzeba było wyprowadzić psa.
Mati całą drogę do Krakowa przespał. Obudził się dopiero na parkingu. Zaczęliśmy od odwiedzin Smoka wawelskiego.


Na Wawelu:




Rynek krakowski i Kościół Mariacki:


Ulica Floriańska:


Ulubiona knajpka w Krakowie. I Matuś jedzący tortille :)


Mateusz pozwolił nam w spokoju zjeść. Dzielnie wytrzymał całą wycieczkę. Nie było żadnego płaczu, ani zgrzytania zębami. Dzień jak najbardziej pozytywny :)

wtorek, 4 marca 2014

Matka idealna to ja!


W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że bycie matką jest spełnieniem największych marzeń każdej kobiety. W pismach dla kobiet w ciąży i młodych matek czytamy, że w ciąży mamy czuć się wspaniale, seksownie i zrezygnować z wszystkiego na rzecz tego cudu, który mamy okazję nosić pod sercem 9 miesięcy.