"Jedziemy na wycieczkę,
bierzemy Misia w teczkę..."
Jednak nie w teczkę a w nosidło, o którym pisałam już tu :)
Korzystając z pięknej pogody, spakowaliśmy Młodego i psa w auto i pojechaliśmy do Bielska-Białej. Na miejscu dołączyła do nas przyjaciółka. Zaplanowaliśmy spacer w górach, więc bez namysłu wsiedliśmy w kolejkę gondolową na Szyndzielnię. Mateusz bez problemów zniósł nowy środek lokomocji. Zapakowany w nosidło, szczęśliwy oglądał okolicę.
Po szlaku poruszaliśmy się w tempie żółwia, bo kolana dają mi się we znaki po pierwszym tygodniu rehabilitacji. Ale dotarliśmy na Klimczok! Mateusz przez część drogi poganiał tatusia.
W górach spotkaliśmy wiele rodzin z małymi dziećmi. Co nas bardzo cieszy! Niestety zdarzały się przypadki, że dzieci miały na stopach eleganckie baleriny, a mamy buty na obcasach... Ja wiem, że tamtejsze trasy są bardzo łagodne i łatwe do pokonania, ale to góry. I pełno kamieni na szlaku... Miejmy trochę wyobraźni i zadbajmy o bezpieczeństwo własnych dzieci!
Na Klimczoku Mateusz miał okazję pospacerować wokół ławki. Zadowolony dreptał w miejscu i obserwował ludzi. Przez chwilę nawet stał bez podparcia :)
Postanowiliśmy częściej wybierać się na takie wycieczki. Szczególnie w taką piękną pogodę :) Gdy wracaliśmy na Szyndzielnię, Mateusz zasnął w nosidle.
Rodzinka w komplecie :) |
W domu byliśmy w sam raz na kąpiel Mateusza. Bo obiadem uraczyła nas ciocia Iza :)
Polecamy taki wypoczynek innym rodzinom, które mają w miarę blisko w góry.
Około godziny 12:30 byliśmy na parkingu pod Szyndzielnią, a zjechaliśmy z góry około godziny 17.
W gondoli też jest fajnie :) |