Moje życie było pełne zakrętów. Ale zawsze gdzieś tam była Ona.
Budowałyśmy nasz most ponad 20 lat. Z lepszymi i gorszymi momentami. Ale był. Wydawało się, że będzie naszą najtrwalszą budowlą. A rozpadł się jak zamek z kart...
Dziś chcę, aby udało nam się odbudować nasze relacje. Chcę być obecna w jej życiu. I aby Ona była obecna w naszym.
Chcę, aby Matuś znał osobę, dzięki której moje dzieciństwo było takie a nie inne.
Chcę znów słyszeć jej śmiech.
Chcę wiedzieć, że w każdej chwili mogę do niej zadzwonić czy napisać.
Spaliłam za sobą wiele mostów. W większości cieszę się, że tak się stało. Ten przypadek jest całkowicie inny.
Tylko czy nam się to uda?
Czy Ona tego chce?
Da się... ale obie strony muszę tego pragnąć.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Was kciuki :*
Powodzenia...każdy most idzie odbudować i każdą ścianę przebić, wystarczy chcieć :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Wam się uda :)
OdpowiedzUsuńda się, trzymam kciuki ładny blog zapraszam http://poeta112.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTeż palę za sobą mosty i czasami tego żałuję. Każdą relację można odbudować, o ile chcą tego dwie strony. Nie jest to łatwe, ale jeśli się czegoś chce, na pewno się uda. Powodzenia życzę!
OdpowiedzUsuńPierwsze koty za płoty ;) oby było tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńBo obie chcemy! :)
Mysle, iz warto sprobowac odbudowac ten zwalony most!! Powodzenia
OdpowiedzUsuń