Źródło |
Prawie każdego dnia docierają do nas informacje o wypadkach na drogach. Przerażającą ilość stanowią wypadki, w wyniku których pokrzywdzonym zostaje pieszy.
Wracając wczoraj wieczorem z zakupów uzmysłowiłam sobie jak wyczerpujące dla mnie jest prowadzenie samochodu o tej porze. Wysilam się jeszcze bardziej, aby nikogo nie przeoczyć. Staram się zawsze zatrzymać przed przejściem, gdy ktoś stoi w pobliżu. Nie będę kłamać, że jest to 100% takich przypadków, ale na pewno ponad 90.
Przerażają mnie wypadki na drogach dwupasmowych. W moim mieście większość głównych dróg jest taka. Sama nie raz widzę, jak samochód na jednym pasie się zatrzymuje, a inny w tym czasie go wyprzedza. Nie ważne, że przez ulicę właśnie przechodzi człowiek. W zeszłym roku pod naszym blokiem, potrąciło tak mężczyznę. Do dzisiaj chodzi o kulach, a przez długi czas jeździł na wózku. Kobieta prowadząca samochód wysiadła i jeszcze kłóciła się z policjantami, że ona nie jest winna. Zapomniała, że w polskim prawie pieszy na pasach ma pierwszeństwo. Mam nadzieję, że przejdzie ustawa i będziemy mieć nakaz zatrzymania się przed pasami, gdy obok stoi pieszy.
Parę lat temu, dokładnie w 2008 roku, sama zostałam potrącona przez samochód. Chłopak jechał za szybko, mimo ograniczeniu do 50 km/h, nie zwrócił uwagi, że zbliża się do przejścia dla pieszych i nie zachował należytej ostrożności. Byłam na środku przejścia, gdy usłyszałam pisk opon. Wolę nie pamiętać tego wszystkiego co wydarzyło się później. Nie chcę pamiętać strachu i przerażenia w oczach rodziców, gdy leżałam na izbie przyjęć i lekarze biegali we wszystkie strony, gdy w końcu straciłam przytomność. (Pamiętam tylko, że w szpitalu poczułam się bezpiecznie i w końcu pozwoliłam sobie odpłynąć.)
Wypadek i wszystkie późniejsze wydarzenia zepchnęłam w niepamięć. Staram się o tym nie myśleć i nie przeżywać. Udaje się do momentu, w którym przechodzę z Mateuszem przez drogę, a obok zatrzymuje się z piskiem samochód, którego kierowca zapomniał, że pieszy ma zielone światło...
Uczmy dzieci bezpiecznego przechodzenia przez drogę. A za kierownicą pamiętajmy, że człowiek w obliczu pędzącego samochodu jest całkowicie bezradny.
Współczuję przeżyć...takich wariatów na drogach jest mnóstwo uważają że wszystko mogą i czasem przejeżdżają przed nosem...jak szłam z Niunkiem do przedszkola to na światłach mało w nas nie wjechał imbecyl ile wrzawy było, mój syn zlajał go od góry do dołu, a to mi się oberwalo, że dziecko zna przekleństwa....
OdpowiedzUsuńSzkoda gadać po prostu... I jak wypuścić dziecko samo do szkoły.
UsuńTo jest najgorsze, szczególnie, że chłopcy teraz bedą chodzić do 17 przez skrzyżowanie, niby światła są, ale chyba i tak będę dziennie na zawał schodzić...
UsuńU nas jeszcze do 17 będzie musiał przejść przez Biblioteczną, a to dopiero makabra. Sama mam tam problem czasem przejść...
UsuńStraszne jest to, że tacy ludzie prawo jazdy dostają :(
OdpowiedzUsuńCzasem to jest naprawdę nieszczęśliwy wypadek. Tylko niektórzy uważają i tak, że wina nie leży po ich stronie. I nie znają przepisów.
Usuń