Mateusz wstał w świetnym humorze. Grzecznie poczekał na butelkę mleka. Uśmiechał się, tulił.
Po pewnym czasie zaczął płakać przy każdym niepowodzeniu. Upadł - płacz. Nie dostał ciastka - płacz. Pies mu porwał zabawkę - płacz. Drugie śniadanie zjadł bez marudzenia - na krótko wróciła moja nadzieja na piękny dzień.
Poszliśmy na spacer - na podwórku nie marudzi. Plan niecny. Wzięłam książkę i miałam ambitne plany uśpienia go jak najprędzej. Walczył ze snem 40 minut... I pospał 40 minut. Piaskownica - względny spokój.
W domu od razu płacz. Krótka wizyta taty spowodowała histerię z waleniem głową w podłogę w roli głównej... Zjadł obiad, a ja już zaczęłam marzyć, aby szybko nastała pora snu.
I się zaczęło...
Gryzie mnie w brzuch. Mówię, że nie wolno i go odstawiam na podłogę. Przytula się znowu i gryzie. Przy którymś z kolei "nie wolno" wybucha śmiechem i próbuje dalej...
Ulubiona zabawa (oprócz gryzienia mamy) to wypluwanie wody z buzi. Uradowany bierze kubek, nabiera wody w usta, po chwili z radością je otwiera. Koszulka mokra, podłoga mokra, pies mokry, nasze łóżko mokre...
A później pobił własne rekordy.
Oddał swojego misia psu. Pies szczęśliwy i zadowolony. Zabieram i mówię obojgu, że tak się nie robi. Odkładam misia na łóżko. Mateusz w momencie go zabiera i rzuca psu do legowiska... Udaję, że płaczę. Moje dziecko z radością wskakuje mi na plecy i bije sobie "brawo"...
Chyba muszę zapisać się na jogę...
P.S. Tatuś przeszczęśliwy - synuś charakterem wdał się w niego...
Numer z wodą jest nam dobrze znany. Dużo cierpliwości kochana!
OdpowiedzUsuńCzasem mam po prostu dość.
UsuńAle wiem dobrze, że to normalne.
A później przychodzi i się przytula, cudownie uśmiecha i mi przechodzi wszystko :)
Wszystkie dzieci chyba przechodzą etap gryzienia, a ja do tej pory mam ślady:).
OdpowiedzUsuńMaluchy dają nam wycisk, to fakt, czasem padamy na twarz, ale uśmiech dziecka wynagradza wszystko.
Naprawdę chcesz na jogę się zapisać:)?
Chyba potrzebuję poznać ich tajniki wyciszania się ;)
Usuńmały rozrabiaka z niego się robi ;)
OdpowiedzUsuńsiostra poszłabym z Tobą ale z Krakowa to daleko ;(
Najlepsze że poza domem to aniołek...
UsuńOj to się rozkręca łobuziak, dobrze, że jeszcze nie pyskuje ;)
OdpowiedzUsuńPyskować próbuje. Na szczęście jeszcze nie da się tego zrozumieć ;)
UsuńHehe skąd ja znam to wylewani wody z buzi:D Oczywiście z dokładnego doświadczenia. Zosia robi to samo i przy tym się śmieje, to ręce opadają :)
OdpowiedzUsuńW Oświęcimiu odbędzie się spotkanie mam blogerek :)