czwartek, 27 lutego 2014

Spacery

Chyba jeszcze nie pisałam o naszej sztuce wychodzenia na spacery. Od razu zaznaczam, że dla nas nie ma spacerów na 15 minut czy rano na zakupy.
Dlatego świeże bułeczki na śniadanie zapewnia nam tatuś :)
Parę faktów:
- 4 piętro
- ważące 11 kg niemowlę
- wszędobylska labradorka
- aktualnie kontuzjowane kolano mamy
- wszystkie potrzebne i niezbędne rzeczy na spacerze z niemowlakiem


Nie podoba mi się tamta pani...


Nasze spacery trwają minimum jedną godzinę. Inaczej samo ubieranie, schodzenie, wytarganie wózka i w drugą stronę to samo trwa zdecydowanie dłużej. Mam szczęście zostawiać wózek w piwnicy.

Ale...
Wczoraj ubieraliśmy się długo, bo Mateusz marudził i musieliśmy robić przerwy pomiędzy kolejnymi warstwami. Moje dziecko aktualnie spaceruje w rajstopach, body z długim rękawem, spodnie i gruby sweterek z podszewką z korzuszka. W torbie jeszcze mamy zapobiegawczo bezrękawnik. Jak już matka wskoczyła w swoje okrycie, zaczęliśmy zmierzać do drzwi wyjściowych. I tu problem! Trzeba zamknąć drzwi do pokoi, aby pies nie dobrał się do zbyt ważnych rzeczy. No więc z małym na rękach, wsypujemy jej smakołyki do miski, w biegu zamykamy drzwi i uciekamy z mieszkania.
Udało się :)



Zeszliśmy na dół. Już otwarłam dwoje drzwi do piwnicy i okazuje się, że zapomniałam kolejnych dwóch kluczy... Idziemy do góry. W sumie to się matka ledwo rusza... Ale już 4 piętro, nasze drzwi. Wchodzimy. Pies prawie uciekł. Zabieram klucze, wsypujemy smakołyki i próbujemy uciec. Niestety nie podziałało... Czekoladowy potwór biega po korytarzu i niszczy wycieraczki. Naszą nowiuteńką i już resztki wycieraczki sąsiadki. Mati ląduje na podłodze w swoim pokoju. Potwora nie ma zamiaru wrócić. Dziecko zaczyna od razu wrzeszczeć... Smakołyki zwabiły czekoladę do domu. Próbujemy wyjść... Ale pies nie ma zamiaru opuścić pokoju dziecka... I tak w kółko...

Mati z potworą

6 komentarzy:

  1. Oj normalnie wyprawę miałaś!
    Kobieto, co Ty masz z kolanem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie w liceum mnie bolały non stop, ale lekarze to olewali. Później miałam złamaną nogę i składali ją operacyjnie. Polegało to na tym, że przez kolano wkładali mi do środka kości taki gwóźdź. Później była makabra. Wyciągnęli mi to później i było lepiej. W ciąży jakoś bardzo nie dokuczało, a teraz po próbie jazdy na desce boli strasznie. Także czeka mnie wizyta u lekarza i jakakolwiek diagnoza. Mam taką nadzieje.

      Usuń
  2. No niezła gimnastyka, nasz labrador narazie słucha poleceń, zostaje w domu i idzie przy nodze, wie że lepiej pani się nie narażac bo smakołyków nie dostanie przez tydzień...Ja się tak rozciągam ubierając najmłodszego i poprawiając chłopców. Kondycje to musisz miec niezłą tak latając z góry na dół :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zastanawiam kiedy popełniliśmy błąd z naszym psem... Ale odkąd jest Mateusz to ona chce zawsze z nami wychodzić. Nie ma mowy aby z własnej woli została sama w domu.

      Usuń
  3. Rzeczywiście wasze wyjście to niezła sztuka. Mieszkałam na 4 jak byłam w ciąży i teraz dziękuje Bogu że mieszkamy na 2 bo bym padła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety mój mąż kupił mieszkanie 7 lat temu, jak dziecka nie miał w planach ;) może kiedyś zmienimy mieszkanie na takie na odpowiednim piętrze.

      Usuń

Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu.
Niecenzuralne i obraźliwe treści nie będą publikowane.